Ogórek (15.02.15)
„Wprost” uderza w Durczoka. Tygodnik o „ciemnej stronie” znanego dziennikarza
Czy to Kamil Durczok jest „znanym dziennikarzem”, pod adresem którego od kilku tygodni padają oskarżenia o molestowanie seksualne koleżanki z pracy? Czy chodzi o coś zupełnie innego? Jego twarz znalazła się na okładce najnowszego wydania „Wprost” z tytułem „Ciemna strona Kamila Durczoka”.
Sylwester Latkowski, redaktor naczelny „Wprost”, zapowiedział, że tygodnik będzie sukcesywnie publikować materiały, jakie udało się zebrać podczas „dziennikarskiego śledztwa dotyczącego molestowania i mobbingu”. – Wiemy o naciskach wywieranych na naszych rozmówców. (…). Powiem jasno: to nic nie pomoże. Sprawy zaszły już za daleko. Nie damy się zastraszyć. Nie odpuścimy tematu molestowania i mobbingu – oświadczył Latkowski. Naczelny „Wprost” zauważył przy tym, że dziennikarz, który publicznie komentuje najważniejsze dla państwa sprawy, musi pamiętać o pewnych standardach moralnych.
– To może niektórych boleć, bo najwyraźniej poczuli się nietykalni. Wolno im więcej, bo są celebrytami, bo są lepsi, mądrzejsi, bogatsi, bardziej wpływowi? Nie ma na to naszej zgody – podkreślił Latkowski.
Po opublikowaniu okładki, z redakcji tygodnika zaczęły jednak napływać sugestie, iż najnowszy tekst okładkowy może nie mieć związku z poprzednimi publikacjami, o których mówił Sylwester Latkowski, a po lekturze całego materiału „będzie jednak pewne zdziwienie”.
„Widzę, że nie masz majtek pod dżinsami…”
Artykuł tygodnika „Wprost”, w którym anonimowa dziennikarka opowiedziała o wulgarnych propozycjach, jakie składał jej były szef, zyskał niemały rozgłos.
Okładka numeru tygodnika „Wprost”, w którym ukazał się artykuł o molestowaniu dziennikarki•Fot. „Wprost”
W tekście nie padły żadne nazwiska ani nazwa firmy, ale czytelnicy mogli się zapoznać z tym, co opisywany „szef zespołu w jednej ze stacji telewizyjnych” mówił do swojej podwładnej. A mówił np. tak: „Widzę, że nie masz majtek pod dżinsami. Jedziemy do mnie?”. Z artykułu wynika, że oferta przełożonego została odrzucona, a ofiara molestowania zmieniła pracodawcę.
Omenaa Mensah „wie, o kogo chodzi”
Artykuł wywołał oczywiście lawinę plotek, do której swój głos dorzuciła związana ze stacją TVN prezenterka Omenaa Mensah.
– Jak większość osób wiem, o kogo chodzi. Mam nadzieję, że to była sytuacja jakaś jednorazowa, która się więcej nie powtórzy. Mam też nadzieję, że ta dziennikarka poradziła sobie z tym i że wykonuje swój zawód dalej. Jakiejś strasznej traumy z tego powodu nie ma – powiedziała Mensah portalowi WirtualneMedia.pl.
Prezenterka zastrzegła przy tym, że nie zna żadnej dziennikarki, która robiłaby karierę „przez łóżko”. – Ja, nawet jeśli w życiu miałam jakieś propozycje, to jasno dawałam do zrozumienia, że praca to jest praca – dodała Mensah.
TVN powołał specjalną komisję
W związku z tym, że dotyczące artykułu „Wprost” dociekania mówiły o stacji TVN, ta powołała komisję , która – jak poinformował portal Press.pl – ma zweryfikować „rozpowszechniane publicznie twierdzenia, że osoby zatrudnione w TVN mogły być przedmiotem mobbingu lub molestowania w miejscu pracy”.
Stacja zastrzegła, że nie będzie komentować żadnych plotek czy spekulacji aż do chwili, w której komisja zakończy pracę. Komisja rozpocznie działalność w najbliższy poniedziałek. Wyjaśnianie sprawy ma zająć dwa tygodnie.
Stacja przyjęła jednocześnie uchwałę dotyczącą „zachowań niepożądanych”. W dokumencie oświadczono, że TVN nie toleruje m.in. molestowania seksualnego, mobbingu i dyskryminacji. Zarząd stacji przypomniał przy tym, że molestowanie seksualne jest czynem zabronionym przez Kodeks karny. Złamanie prawa w tym zakresie grozi karą pozbawienia wolności do lat 3.
Fragment listu rozesłanego do pracowników TVN1. TVN opiera relacje z widzami, pracownikami, klientami i akcjonariuszami na przestrzeganiu zasad wynikających z przepisów prawa, poszanowania przekonań światopoglądowych i politycznych, przy jednoczesnym zachowaniu prawa do prywatności. Wobec swoich pracowników TVN stara się stworzyć bezpieczne, stabilne, atrakcyjne miejsce pracy, w którym relacje oparte są na szacunku dla godności osobistej. TVN zapewnia każdemu prawo do pracy w środowisku profesjonalnym, gwarantującym równość szans i niedopuszczającym praktyk dyskryminacyjnych.
Zabronione jest:
– działanie polegające na zachęcaniu innej osoby do dyskryminacji pracowników,
– dyskryminacja pośrednia, to znaczy sytuacja, gdy na skutek pozornie neutralnego postanowienia, zastosowanego kryterium lub podjętego działania występują dysproporcje w zakresie warunków zatrudnienia na niekorzyść wszystkich lub znacznej liczby pracowników należącej do grupy, która może być dyskryminowana z jakiegokolwiek względu wymienionego w pierwszym akapicie tego punktu, jeżeli dysproporcje te nie mogą być uzasadnione innymi obiektywnymi powodami. Przejawem dyskryminacji jest również molestowanie: zachowanie, którego celem lub skutkiem jest naruszenie godności lub upokorzenie pracownika.
O opisanym przez „Wprost” wydarzeniach już kilka dni temu powiadomiliśmy Pełnomocnika Rządu do Spraw Równego Traktowania.
#8.: pierwszy w Polsce wywiad z Le Pen
Ponadto w nowym „Do Rzeczy”: czy Marine Le Pen zostanie prezydentem Francji, jak profesjonalizują się polskie związki zawodowe, dlaczego Paweł Kukiz stanął do wyborów, czy islam naprawdę jest religią pokoju, historia wzlotu i upadku Arkadiusa oraz historia wielkiego Ajaksu.
– Od początku tego konfliktu popełniliśmy masę błędów. Gdy negocjowano układ stowarzyszeniowy z Kijowem, trzeba było od razu zaprosić do stołu negocjacji Rosję. Wykluczenie Moskwy z tych rozmów oznaczało zanegowanie historii, zanegowanie korzeni narodu ukraińskiego. Mówiąc krótko – to była głupota – tak Marine Le Pen komentuje w rozmowie z „Do Rzeczy” konflikt na Ukrainie. I zgadza się, że rząd francuski powinien uznać aneksję Krymu. Sądzę, że nie ma innego wyjścia. Tym bardziej że to wszystko działo się w momencie, gdy władze w Kijowie były nielegalne. Mieliśmy do czynienia z puczem: legalny rząd – którego posunięcia skądinąd także budziły wiele wątpliwości – został odsunięty w wyniku rewolucji – podkreśla. Zwraca uwagę, że z wielu europejskich stolic płynie propaganda przepełniona hipokryzją. Pozwalamy na przykład, żeby ukraińskie siły rządowe strzelały do własnych obywateli, ale oburzamy się, gdy Baszar al-Asad strzela do Syryjczyków – mówi Marine Le Pen. Dodaje, że Rosja jest naturalnym sojusznikiem Europy. A Zachód traktuje ją dzisiaj gorzej, niż kiedyś traktował Związek Sowiecki. Nie uważa też Władimira Putina za dyktatora. Kiedy widzę francuskich przywódców, którzy płaszczą się przed królem Arabii Saudyjskiej, a potem nazywają Putina „dyktatorem”, dostrzegam pewną niekonsekwencję – dodaje. Pierwszy w polskiej prasie wywiad z Marine Le Pen, liderką francuskiego Frontu Narodowego, na łamach najnowszego wydania tygodnika „Do Rzeczy”.
Francuska eurodeputowana jest populistka, ale populistką bardzo profesjonalną. Na każdy temat ma wyrobione zdanie, każda odpowiedź na pytanie dziennikarzy ma wstęp, rozwinięcie i zakończenie. Marine Le Pen jest spójna, a jej słowa na początku brzmią logicznie. Dopiero po ułamku sekundy człowiek dochodzi do wniosku: „Przecież to jakieś niestworzone bajki!” – pisze w „Do Rzeczy” Marek Magierowski, współautor wywiadu z Le Pen. Czy liderka francuskiego Frontu Narodowego zostanie prezydentem Francji? Po zamachu na redakcję „Charlie Hebdo” i ataku na żydowski sklep w Paryżu wydawało się, że politycznie najbardziej skorzysta na tych wydarzeniach właśnie FN, który zawsze przestrzegał przed konsekwencjami zbyt pobłażliwego traktowania islamskich ekstremistów. Ale we Francji nic nie jest oczywiste. Skok w sondażach stał się udziałem Françoisa Hollande’a, który wreszcie odbił się od dna. Ale jeśli w najbliższych wyborach prezydenckich nad Sekwaną do drugiej tury wyborów trafi Le Pen i właśnie Hollande, to może być różnie. Więcej – w najnowszym „Do Rzeczy”.
Na łamach „Do Rzeczy” także o tym, jak zmieniają się polskie związki zawodowe. Do niedawna przaśne i obumierające, zaczęły działać jak korporacje. Na wzór francuskich i hiszpańskich central skupiły się na poszerzaniu swojej działalności i walce o zmiany prawa. Palonym oponom, starciom z policją i marszom rolników na Warszawę obok żądań branżowych towarzyszą roszczenia systemowe. Miałyby one upodobnić Polskę do socjalistycznych demokracji – Francji, Hiszpanii, Grecji czy Portugalii. Były szef amerykańskiego banku centralnego Alan Greenspan nazywał to kiedyś francuskim wirusem. To system, w którym mechanizmy rynkowe infekowane są przywilejami coraz to nowych grup społecznych. Aż wreszcie „wirus” przejmuje władzę nad całym organizmem gospodarczym i stopniowo pogrąża społeczeństwo w stagnacji. Czy Polska będzie kolejną ofiarą francuskiej choroby?
„Do Rzeczy” prezentuje także kolejnego kandydata na prezydenta. Na łamach najnowszego wydania tygodnika – wywiad z Pawłem Kukizem, muzykiem rockowym, radnym sejmiku dolnośląskiego i felietonistą Tygodnika „Do Rzeczy”. Trzeba zmienić ordynację wyborczą – o podział na dobro i zło. O wyrazistość tych pojęć. O rozróżnienie tego, co jest kłamstwem, a co prawdą – mówi Kukiz w rozmowie z Mariuszem Staniszewskim. I dodaje, że kandyduje w trosce o młodych ludzi w Polsce. Mogłem przecież mieć w nosie młodych, żyć sobie wygodnie i swoim córkom kupować domy w Kanadzie czy Stanach, by uciekały póki czas z kraju, który się sypie – dodaje. Czy nie obawia się, że bez partyjnej machiny jest skazany na klęskę? Ta machina nie może być skonstruowana na takiej samej zasadzie jak ta, z którą walczysz. W przeciwnym razie stajesz się jej trybem. Walczyłbyś więc sam ze sobą – twierdzi z żelazną logiką muzyk. Rozmowa z Pawłem Kukizem – w poniedziałek w „Do Rzeczy”.
W „Do Rzeczy” również rozmowa z Anjemem Choudarym, radykalnym brytyjskim imamem pochodzenia pakistańskiego, m.in. o ataku na „Charlie Hebdo”. Byłem szczęśliwy, że ci ludzie nie będą już obrażali proroka Mahometa. Myślę, że wszyscy muzułmanie byli szczęśliwi z tego powodu – mówi Choudary. I zwraca uwagę, że muzułmanie, którzy potępili atak na „Charlie Hebdo”, twierdzą, że islam to religia pokoju. Tymczasem utożsamianie islamu z pokojem to błąd. Muzułmanin to człowiek, który w każdej sytuacji poddaje się woli swojego Pana. Jeżeli chodziłoby tu o pokój, to jak w takim razie rozumieć wszystkie wersy i objawienia proroka, które dotyczą dżihadu czy kodeksu karnego: obcinanie rąk złodziejom czy kamienowanie cudzołożników? Islam z całą pewnością nie oznacza pokoju – podkreśla imam, który urodził się w Wielkiej Brytanii. On sam z chęcią wyjechałby do Państwa Islamskiego, ale we wrześniu odebrano mu paszport. Wszystkie te prawa obywatelskie, dla których rzekomo wasze kraje zabijają muzułmanów w Iraku i Afganistanie, nie są nawet gwarantowane waszym własnym obywatelom – twierdzi. Cała rozmowa – w nowym „Do Rzeczy”.
Na łamach tygodnika także o historii, która jest czymś więcej niż tylko burzliwym następstwem błyskotliwych poczynań, lekkomyślnych kroków i nieodpowiednich znajomości. Jest pouczającą przypowieścią o sile rażenia mediów i o tym, jak rynek sprowadza do parteru medialne mity. Jest także o tym, jak bardzo Polacy są głodni każdego zagranicznego sukcesu rodaka, nawet jeśli do końca nie wiadomo, na czym ten sukces polega. O tym, jak łatwo w Polsce zostaje się „ikoną” i jak łatwo przestaje się nią być. I o tym, że talent to nie wszystko. Czy Arkadius, dziś 46-letni Arkadiusz Weremczuk, szykuje swój wielki powrót? Z czym wraca? Więcej w „Do Rzeczy”.
W „Do Rzeczy” również o rywalu Legii Warszawa w 1/32 finału Ligi Europejskiej. Bo Legia zmierzy się z klubem, obok którego nie da się przejść obojętnie. Mało kto go nienawidzi, większość zaś go kocha, bo z tą nazwą wiąże się dużo historii i pięknych chwil europejskiego futbolu. Na początku lat 70. nie było drużyny grającej piękniej, efektowniej i nowocześniej niż Ajax Amsterdam. Nie było klubu, który mógłby się w tamtym czasie równać z nim sukcesami, a dwa nazwiska z tamtych lat – Rinus Michels i Johan Cruyff – są do dziś wymieniane w panteonie największych sław piłki nożnej. Historia wielkiego Ajaksu – na łamach „Do Rzeczy”.
Tomasz Lis stoczony w odmęty propagandy. Czy dziś dobrze przywalił PiS-owi czy gorzej?
To, że czynności wykonywane na telewizyjnej antenie, w tygodniku i na swoim parówkowym portalu przez Tomasza Lisa nie mają nic wspólnego z dziennikarstwem, wiadomo od dawna. Ocena pracy tego działacza Platformy Obywatelskiej na niwie mediów publicznych i prywatnych sprowadzać się może tylko do pytania: „czy dziś dobrze przywalił PiS-owi czy gorzej?”.
Śledząc jego „publicystyczne” poczynania stwierdzam, że od czasu konwencji kandydata na prezydenta Andrzeja Dudy coś się z nim niedobrego stało. Czy to szok spowodowany powstaniem realnego zagrożenia dla II kadencji Bronisława Komorowskiego, czy też silny atak antypisowskiej paranoi mocno uderzył go w głowę? Objawem tego stanu psychicznego jest wypisywanie coraz większych bredni, które nie tylko kompromitują autora, jako człowieka, uważającego siebie za istotę myślącą, ale przede wszystkim dyskredytują Lisa w oczach swoich czytelników (vide ostatnie wpisy internetowych fanów Lisa) i czynią poważną szkodę na wizerunku jego ukochanego prezydenta. Propagandysta robi to nieświadomie, bowiem nawet sama myśl o jakiejkolwiek krytyce miłościwie panującego mu Komorowskiego jest myślą niepożądaną, niebezpieczną, która nie ma nawet prawa pojawić się w głowie.
O pierwszym popisie idiotyzmu rozpisywaliśmy się już na łamach naszego portalu. Przy wsparciu takich „tęgich” głów i tuzów prorządowej propagandy jak Wiesław Władyka czy niezastąpiony Tomasz Wołek, Lis z Żakowskim uznali na antenie Radia TOK FM, że Duda „hailował” na swojej konwencji. Jakby zapomnieli o tym, że tak naprawdę jedynym, który faktycznie „hajlował” publicznie jest Jacek Protasiewicz i to na niemieckim lotnisku, czyli w „sercu bestii”. Od tamtego czasu jego nazwisko wielu ludzi ze świata polityki i nie tylko wymawia: Jacek „Hajhitla” Protasiewicz. Zresztą, jak widać na „załączonym” obrazku nazistowskiego pozdrowienia „Duetsche Gruess” zdaje się chętnie używać sam niedościgły dla Wołka i Lisa wzór prezydentury oczywiście w „prywatnym gronie”. Te jakże „zgrabne” ujęcie tematu być może przybliża Tomasza Wołka do medalu „Za Zasługi dla III RP na Polu Propagandy” rąk Bronisława Komorowskiego, bo jego kolega już takowy otrzymał. Trzeba się starać panie Tomaszu. Przede wszystkim ciągle się starać. Ale wracając do przypadłości Tomasza Lisa – jego stan zdaje się niestety pogłębiać. Oto próbka, która demaskuje fatalny stan zdrowego rozsądku propagandysty.
Najpierw tytuł:
Ogórek o niebo lepsza niż Duda
I dalej wybrane fragmenty:
W porządku, można wystąpienie pani Ogórek krytykować, ale na tle żałosnego Dudy wypadła ona całkiem przyzwoicie. Uprzejmie proszę o wskazanie w którym konkretnie punkcie kandydat Duda był lepszy niż pani Ogórek.
W ten sposób Lis przenosi nas do swojej rzeczywistości równoległej, w której od dawna już wegetuje poseł Stefan Niesiołowski.
Skompromitował się za to Duda stwierdzając dwa tygodnie temu, że nie wie czy nasze wojska nie powinny być wysłane na Ukrainę.
I tu widzimy, jak na dłoni „rzetelny” warsztat propagandzisty Lisa. Bez zmrużenia oka powtarza owo wierutne kłamstwo, które już podaje się w szkołach dziennikarskich jako modelowy przykład manipulacji medialnej.
Ta sama cyniczna gotowość powiedzenia każdego idiotyzmu
— pisze Lis o Dudzie trochę dalej, zapominając, ze kilka zdań wcześniej sam łgał jak najęty.
Lis także pochyla się z troską nad przyszłym losem Polski rządzonej w duecie Duda-Kaczyński i dochodzi do konkluzji, że po kilku latach musielibyśmy ją odbudowywać ze zgliszcz. Rozumiem, że dzieło odbudowy wziąłby na swoje barki duet Lis-Wołek przy wydatnym wsparciu Żakowskiego i Władyki. Tylko nie zapominajmy, że zanim to nastąpi w zgliszczach już zdążyło się znaleźć mainstreamowe dziennikarstwo III RP, co widać gołym okiem m.in. czytając takie komentarze. I pointa:
Otóż pani Magdalena Ogórek wystąpiła dziś na trójkę. Za swój zeszłotygodniowy „rewelacyjny”, a dokładniej śmieszny występ, a tym bardziej za kolejne swe występy, Duda zasługuje na pałę.
Nie wiem jaką notę wystawić Lisowi za ten wzorcowy komentarz, bo mi się skala w dół skończyła. W każdym razie, sądząc po nastrojach wśród propagandystów, po ewentualnym zwycięstwie Dudy trzeba się liczyć ze zjawiskiem zbiorowych samobójstw.
Szef polskiej policji dumny ze służby w… Milicji Obywatelskiej. „Łapałem złodziei” – twierdzi
„Przez sześć lat służył pod Kiszczakiem” – mówił portalowi niezalezna.pl Krzysztof Wyszkowski o nowym komendancie głównym policji. A jak wspomina służbę w Milicji Obywatelskiej sam Krzysztof Gajewski? O poczuciu wstydu nie ma mowy. Na antenie TVN24 stwierdził wręcz, że jest dumny z pracy w MO.
Kilka dni temu Marka Działoszyńskiego na stanowisku komendanta głównego policji zastąpił Gajewski, który pracę w służbie zaczął w Gdańsku. Stąd doskonale zna go legendarny opozycjonista Krzysztof Wyszkowski, ale nie jako policjanta, a… milicjanta.
Gdy dowiedział się o mianowaniu Gajewskiego napisał na facebooku: „W 2004 r. wziął udział w honorowaniu komunistycznego bandziora gen. Jerzego Andrzejewskiego – który w latach 80. brutalnie zwalczał opozycję”.
A w rozmowie z portalem niezalezna.pl Wyszkowski mówił także:
„Przez sześć lat służył pod Kiszczakiem i tamta wiedza tak zaprocentowała, że w III RP został szefem Komendy Miejskiej w Gdańsku”.
Dzisiaj rano z kolei ukazał się duży tekst o Gajewskim na portalu tvn24.pl, którego reporter spotkał się z nowym szefem policjantów. Artykuł poświęcony jest planom komendanta, przestępczości w Polsce, protestach rolników i górników. Jest też fragment o przeszłości zatytułowany „Resortowe dziecko”. Dowiadujemy się z niego, że Gajewski zaczął służbę w Milicji Obywatelskiej w 1983 roku.
„Trwał jeszcze stan wojenny. Zrobił to w Gdańsku, kolebce „Solidarności” – zaznacza dziennikarz tvn24.pl
Gajewski jest banalny w opowieści o swojej służbie w Milicji Obywatelskiej. Oczywiście, zajmował się jedynie ściganiem kryminalistów, ratował ludzkie życie, narażał własne dla bezpieczeństwa innych.
„Powtarza, że nie wstydzi się służby w MO. – Zajmowałem się łapaniem złodziei, pracując na komisariacie w Gdańsku Wrzeszczu. Przez te wszystkie lata byłem na ulicy, wśród ludzi, z daleka od polityki. Na własnych rękach wynosiłem ofiary z wypadku autokaru pod Gdańskiem, w którym zginęły 32 osoby a 43 zostały ranne. Później jako jeden z pierwszych byłem na miejscu wybuchu w gdańskim wieżowcu, gdzie śmierć poniosło 22 mieszkańców. Taką samą pracę wykonywałem jako milicjant, a później jako policjant” – pisze tvn24.pl
Szczególnie pocieszny jest fragment „byłem z daleka od polityki”. W III RP okazuje się, że każdy były esbek, milicjant, czy choćby ormowiec był chodzącym dobrem, który w PRL-u nigdy nie spotkał opozycjonisty.
O. Rydzyk prosi o odmówienie sobie paczki papierosów. „Moi znajomi drżą, że matka przepisze na niego mieszkanie”
Koszt utrzymania mediów należących do Ojca Tadeusza Rydzyka to 2,5 mln złotych miesięcznie, a o te trzeba nieustannie zabiegać. – Prosimy każdego o systematyczną pomoc. Choćby nawet odmawiając sobie miesięcznie paczki papierosów – apeluje Ojciec Dyrektor, zwracając się do Rodziny Radia Maryja. Ta najczęściej nie zawodzi i od lat wspiera media, w które bezgranicznie wierzy. Wspiera też bezgranicznie. Z przepisaniem rodzinnego majątku „na radio” włącznie.
Rodziny drżą o majątek
Trudno polemizować z faktem, że każdy ma prawo wspierać te media i organizacje, którym ufa i w które wierzy. Niektórzy przeznaczają setki tysięcy złotych na wsparcie Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy kierowanej przez Jerzego Owsiaka, drudzy widzą głęboki sens w finansowaniu działalności mediów Rydzyka. Dla nich, takie apele nie mogą pozostać bez reakcji.
Od każdego z nas zależy, czy te dzieła będą istnieć. A może warto sobie zrobić rachunek sumienia: Czy nie spycham tego na kogoś innego? Czy czuję odpowiedzialność za te dzieła? To jest wielka wartość dla Polski, dla Kościoła w Polsce, dla Polaków w Polsce i poza Polską. A więc Rodacy, Polacy prosimy. Resztę dopowiedzcie sobie sami. Czytaj więcej
Zdarza się jednak, że rodziny są podzielone odnośnie do celów, które wymagają zaangażowania, szczególnie tego finansowego. – Rodziny na tym tracą. Są upośledzone z powodu uprzywilejowania wartości czy preferencji osoby, która przeznacza pieniądze, mieszkanie czy inne rzeczy które ma, na Kościół – mówi socjolog prof. Henryk Domański.
– Z całą pewnością jest jakiś problem – mówi z kolei prof. Magdalena Środa. – Ja sama mam przyjaciół, którzy żyją pod presją i boją się, bo rodzice jednego z nich zamierzają przekazać majątek na radio ojca Rydzyka – mówi filozofka.
Słuchacze Radia Maryja i widzowie Telewizji Trwam w czasie manifestacji w obronie wolności słowa.•Fot. Michał Łepecki / Agencja Gazeta
Wszystko na Rydzyka
O swoją mamę obawia się Piotr z Podkarpacia, który od lat mieszka za granicą. – Rydzyk prosi o rezygnację z paczki papierosów lub czegoś innego. Dla tych starszych ludzi oznacza to, że mają oddać to, co mają. Gdy zobaczą kwotę ponad 2 mln miesięcznie to nie umieją przeliczyć, ile powinna wpłacać jedna osoba. Biorąc pod uwagę moją mamę, już teraz wiem jak będzie. Jest gotowa oddać wszystko, co ma – słyszę od Piotra.
Jego matka wspiera radio MaryjaMoja mama bez przerwy wysyła im pieniądze. Ma małą rentę, ale założyła sobie satelitę tv Trwam, choć inne były tańsze. Jakiś czas temu, gdy był podobny apel ze strony Rydzyka, mama sprzedała krowę, aby móc wspomóc Kościół. Raz nie miała co jeść, bo oddała całą rentę. Boję się, że odczuje większą presję z radia, którą jeszcze podbije ksiądz w Kościele, i mama może przepisać dom na Rydzyka.
Piotr mieszka na stałe w Norwegii, ale stara się wspierać rodzinę. Od pewnego czasu nie przysyła już pieniędzy. – Przelewałem jej pieniądze, a ona przesyłała je właśnie tam. Kiedyś dostała pieniądze na węgiel, ale mama stwierdziła, że sobie poradzi, ale jak Radio Maryja ma nie dać sobie rady, to ona utnie swoje wydatki i przyjemności. Stwierdziła na przykład, że może mieć 19 stopni w mieszkaniu – słyszę od Piotra, który teraz przesyła pieniądze swojemu bratu, a ten przynosi do domu węgiel. – Takich osób jest dużo na wsi – stwierdza mój rozmówca.
Domański zaznacza, że omawiamy tu ekstremalnie rzadki przypadek, kiedy dzieci nie dziedziczą wartości, postaw czy preferencji swoich rodziców. – Zachowują się zgodnie z wzorami, które napływają nie tyle z Zachodu, ale i są charakterystyczne dla społeczeństwa rynkowego. Zgodnie z nimi, trzeba po prostu żyć, warto zarabiać i coś mieć – wyjaśnia profesor w Instytucie Filozofii i Socjologii PAN.
– Jeżeli podejmuje się decyzje o przekazaniu pieniędzy na media, rezygnując z wydania ich na rzecz rodziny lub na siebie, jest to oznaka bardzo silnej wiary i przekonania, że tą wiarę trzeba pomóc utrzymać – charakteryzuje postawę darczyńców prof. Henryk Domański. Mój rozmówca zauważa, że rezygnacja z posiadanych dóbr materialnych na rzecz przekonań jest w Polsce zjawiskiem niezwykle rzadkim.
Historie zmyślone?
Poseł PiS Andrzej Jaworski podkreśla, że każdy ma swój rozum. – Proszę przekazać mój telefon osobom, które mają problem w tej sprawie. Nie wydaje mi się, aby tego typu sytuacje były prawdą. Jeśli tak jest, postaram się tutaj pomóc – mówi parlamentarzysta związany ze środowiskiem Radia Maryja.
Prawo i SprawiedliwośćJeżeli członkowie rodziny przekazują duże środki na Radio Maryja i bliscy są tym zaniepokojeni, warto sprawdzić, czy taki fakt miał rzeczywiście miejsce. Krąży niestety wiele mitów na ten temat.
Magdalena Środa zauważa, że osoby, które przekazują dużą część swoich zarobków czy majątku na radio to często ludzie, którzy mają problem w odnalezieniu się w dzisiejszym świecie. – To problem kulturowy, a rzeczywiście radio Rydzyka buduje w fantastyczny sposób poczucie wspólnoty. Te osoby nie nadążają za nowoczesnymi mediami, które są dla nich za szybkie. Podobnie było z moją babcią, która słuchała Radia Maryja wieczorami. Była zachwycona, że może przekazać parę kapci dla jakiejś pani, która też słucha radia – mówi filozofka.
Prof. Domański zauważa, że są to ludzie charakteryzujący się określonym miejscem zamieszkania, żyjący najczęściej w małych miejscowościach. Nie jeżdżą po świecie, żyją w sposób dość tradycyjny i charakteryzują się dużą religijnością.
Protestować czy akceptować?
Środa zauważa, że wszystkie osoby, które wspierają media Rydzyka, są dorosłymi ludźmi, posiadają majątki i mogą nimi swobodnie dysponować. – Dzieci widząc ten rodzaj uzależnienia, który przypomina uzależnienie od sekty, powinny przeciwdziałać. Ja się zastanawiam, dlaczego Kościół nic z tym nie robi, tak jak rozprawia się z Hare Kryszna czy innymi organizacjami religijnymi – mówi Środa.
Etyk, filozofJeśli dzieci widzą, że rodzice bardzo poważnie ulegają temu sekciarskiemu uzależnieniu i działają na swoją własną szkodę, to powinni przeciwdziałać. Jest takie pocieszenie, że ta zupełnie zagubiona generacja zapewne wymrze, no chyba że radio będzie się przekształcać w kierunku rozwoju cywilizacji.
Zdaniem prof. Domańskiego zaś, systemy wartości związane z tradycją są bardzo silne, więc przekonywanie nie ma żadnego sensu. Musiałoby się dzieciom przydarzyć coś bardzo złego, żeby rodzice przekierowali swoje finansowe sympatie.
Andrzej Jaworski podkreśla, że o wysokości datków powinien decydować zdrowy rozsądek. – Nie może być tak, żeby darczyńca w jakikolwiek sposób robił krzywdę sobie i swoim najbliższym – mówi polityk związany z Radiem Maryja.
Ogórek o niebo lepsza niż Duda
Ogórek: Nie wahałabym się odpowiedzieć na depeszę Władimira Putina i podniosłabym słuchawkę, by do niego zadzwonić [CYTATY]
„Trójkąt Weimarski i Grupa Wyszehradzka funkcjonują jedynie formalnie, w rozmowach o Ukrainie nas nie ma, a tymczasem decyzją o sprzedaży broni na Ukrainie stajemy się niemal stroną w tym konflikcie. Czy to nie jest książkowa definicja fiaska polskiej polityki zagranicznej?”
„Zdecydowanie potępiając rosyjską agresję na Ukrainę, ja nie wahałabym się odpowiedzieć na depeszę Władimira Putina i podniosłabym słuchawkę, by do prezydenta Federacji Rosyjskiej zadzwonić”.
O rynku pracy
„Pracowałam w administracji publicznej przez wiele lat. Tak, również na bezpłatnym stażu, który tak bezlitośnie wytykają mi moi krytycy. Chcę zwrócić się w tym miejscu do tysięcy młodych ludzi na wiecznych stażach, na ciężkich wielogodzinnych praktykach, bo dobrze ich rozumiem. Bo wiem, że oni marzą, jak ja kiedyś marzyłam, by te bezpłatne staże zamieniły się w końcu w stałe umowy o pracę – dobro w naszym kraju nieosiągalne!”
„Politycy bardzo chętnie mówią o młodych podczas kampanii wyborczych, ale dzień po wyborach zapominają o młodych, bo młodzi nie zasiadają ani w ławach poselskich, ani w radach nadzorczych spółek skarbu państwa, bo wiecie, że tam są już miejsca zajęte. Zrobię wszystko, by młodzi przestali w końcu tęsknie patrzeć na Zachód”.
O kwestiach społecznych i socjalnych
„Uważam, że o wieku emerytalnym powinni zdecydować nie politycy, lecz wszyscy Polacy”.
„Ja nie chcę kraju, w którym nieograniczoną władzę ma komornik ani wykwalifikowany biegły sądowy”.
„Cieszę się, że pan prezydent w końcu zauważył problem złego prawa. Cieszę się, że chce w końcu je udoskonalić i naprawić. Ubolewam, że czyni to dopiero podczas kampanii wyborczej”.
„Polacy chcą przyjęcia ustawy o in vitro i nie wyobrażam sobie, żeby państwo zabraniało szczęścia tym obywatelom, którzy chcą mieć dzieci”.