To byłby prawdziwy skandal – twierdzi gen Waldemar Skrzypczak, komentując wątpliwości mnożące się wokół katastrofy myśliwca MIG-29. Według jednej z teorii pilotowi mogło zabraknąć paliwa. Dziennik „Rzeczpospolita” pyta m. in. „Dlaczego młody pilot z małym doświadczeniem leciał w nocy? Czy zabrakło mu paliwa?” Dziennikarze informują, że teoria o braku paliwa, choć szokująca, wcale nie jest taka nieprawdopodobna. Na dowód przytaczają nieoficjalną opinię ekspertów Sił Powietrznych, którzy nazywają MIG-29 „paliwożerną maszyną”. /…/ „Wystarczy, że pilot polata 5-10 minut więcej i koniec” – mówią w rozmowie z gazetą.
Przypomnijmy, w poniedziałek myśliwiec MIG-29 rozbił się niedaleko lotniska wojskowego w Mińsku Mazowieckim. W mediach pojawiają się kolejne pytania dotyczące przyczyn i przebiegu tego zdarzenia.
Były dowódca Wojsk Lądowych obawia się, że ze względu na „dezinformację MON”, nie poznamy prawdziwych przyczyn wypadku. Zwraca też uwagę na skromne doświadczenie pilota i mówi: „Podane 80 godzin nalotu to jest nic, skoro obowiązkowy roczny nalot to 120 godzin. To by wskazywało, że szkolenia pilotów są ograniczone” – mówi Skrzypczak.
Na tym nie koniec wątpliwości. W „Polityce”, mjr Michał Fiszer dziwi się, iż w akcji poszukiwawczej pilota nie brał udziału śmigłowiec, choć to właśnie w Mińsku Mazowieckim stacjonuje jedna z trzech Lotniczych Grup Poszukiwawczo-Ratowniczych Sił Powietrznych.
Cały czas brakuje informacji w jaki sposób pilot wydostał się z maszyny. Początkowa wersja o katapultowaniu nie jest już dziś taka oczywista.
Szef resortu obrony Antoni Macierewicz, oświadczył, że wypadkiem myśliwca MIG-29 zajmuje się Komisja Badania Wypadków Lotniczych i Lotnictwa Państwowego.
A to odpowiedź Ziemkiewiczowi, który ma sflekowany rozum.