Trzy teksty Waldemara Mystkowskiego.

Jarosława Gowina jakby nie było, nie chce głośno popierać bezprawia PiS, stosuje się do swej wymyślonej naprędce dialektyki: „głosuje jak PiS, ale z tego się nie cieszy”. Sformułowanie padło po głosowaniach nad ustawami sądowymi w lipcu ubiegłego roku. Wówczas obiegło media zdjęcie Gowina, na którym przyjął pozę Stańczyka: rząd PiS klaszcze i tańczy z radości kazaczoka, a on siedzi smutny i niemal z tej depresji palec wskazujący wkłada do nosa.

Od tamtego czasu sprawy sądownicze potoczyły się wartko, jesteśmy w innym miejscu – dużo mniej demokratycznym, a Gowin nadaje tej sytuacji nowe znaczenia dialektyczne. Tym razem mimowolnie odkrywają one strategię PiS w stosunku do polityki wewnętrznej i unijnej.

W dwóch wywiadach udzielonych niemieckiej gazecie „Sueddeutsche Zeitung” i polskiej „Rzeczpospolitej” (pełny wywiad w „Rz” ukaże się w wydaniu poniedziałkowym) padają te same sformułowania i bodaj niechcący Gowin puścił juchę. Mianowicie o ustosunkowaniu się rządu PiS do przyszłego werdyktu Trybunału Sprawiedliwości UE mówi: „Należymy do grona nielicznych krajów, które respektują wszystkie orzeczenia TSUE.”

Zauważmy, że dotyczy to werdyktów, które zapadały, a które nie dotyczą rządu PiS. Twardo stwierdza także Gowin, iż „prawo unijne stoi ponad prawem krajowym (ustawami)”.  Chciałoby się bić mu brawo. Lecz powstrzymajmy się, bo wracamy do dialektyki Gowina (nie cieszy się): „Ale w Europie coraz szersze kręgi zatacza dyskusja czy Trybunał Sprawiedliwości ma prawo ingerować w rozstrzygnięcia konstytucyjne państw członkowskich. Podobnie jak niemiecki Trybunał Konstytucyjny uważam, że nie.”

W tym Gowin grzebie pisowskiego psa („pies pogrzebany”, palec w nosie też). Darujmy sobie, co sądzi niemiecki Federalny Trybunał Konstytucyjny w Karlsruhe, bo to nieprawda, co twierdzi Gowin. Akurat tego nie mówi dla niemieckiej gazety, ale dla „Rzeczpospolitej”. Clou pada w tym oto określeniu: TSUE nie powinien ingerować w rozstrzygnięcia konstytucyjne. Może tylko na podstawie tychże rozstrzygnięć konstytucyjnych wydawać werdykty, być poza tym arbitrem w sprawach między członkami UE.

Kto zatem powinien rozstrzygać wg konstytucji? Tylko krajowe Trybunały Konstytucyjne. Gowin więc na razie poddaje się werdyktowi TSUE (in spe) o Sądzie Najwyższym, ale z tego się nie cieszy. Na tym opiera się strategia PiS. Gdyby ją zastosować, to musiałby być zmieniony traktat akcesyjny. A to oznacza, że Unia przestaje być organizmem wspólnych wartości demokratycznych, sprowadzona byłaby do strefy wspólnego handlu i wschodniego sobiepaństwa władz, do której mogłaby przystąpić nawet Rosja, bo spełnia standardy, z którymi zgadzają się Gowin i PiS.

Zrozumiałe więc jest, iż Kornel Morawiecki tak a nie inaczej mówi o Rosji, i to nie spotyka się z potępieniem syna Mateusza, ani nikogo z rządzących. Praworządność unijna w rozumieniu Gowina szybko doprowadziłaby do rozpadu UE – i zdaje się o to chodzi. Jemu i rządzącej partii nie o Polexit, ale rozpad Unii – w to gra PiS.

A gdzie nas prowadzi partia rządząca? Ano – do marzeń prezesa Kaczyńskiego. W Bydgoszczy Mateusz Morawiecki zacytował książkę prezesa z poprzednich kampanii: „zbudujemy taką Rzeczpospolitą naszych marzeń”W PiS można mieć tylko marzenia takie, jak prezes i te marzenia będą narzucane wszystkim Polakom.

Na czym miałyby polegać „nasze marzenia PiS”? Na rechrystianizacji – to już jakiś czas temu słyszeliśmy, ale także na reindustrializacji. Zaleciało Leninem, prawda? Chcą nas cofnąć ideowo do Średniowiecza, a marzenia do PRL-u.

Wkład Lecha Wałęsy w historię Polski jest nie do przecenienia. Jego miejsce w podręcznikach historii jest obok największych. Gdy dzisiejsze emocje wyparują i znajdą swoje miejsce w obiektywnej narracji, Wałęsa będzie jednym tchem wymieniany wśród 5-10 najważniejszych postaci w dziejach Polski.

Gdyby nie było Wałęsy, czy upadłby komunizm? Tak, ale wyglądałoby to inaczej, najprawdopodobniej dłużej by przetrwał i nie obyłoby się bez rozlewu krwi. Piszę Wałęsa, myślę „Solidarność” – ta klasyczna, bo dzisiejsza Piotra Dudy to antySolidarność, odpowiednik komuszego CRZZ.

Wiele zawdzięczają Wałęsie Rosja (ZSRR) i kraje byłego Układu Warszawskiego. Wałęsa przyspieszył erozję komuszego reżimu, był katalizatorem przemian. To dzięki niemu komuniści rosyjscy zdecydowali się na Gorbaczowa, który zainspirowany „Solidarnością” rozpoczął pierestrojkę. Głównym burzycielem Muru Berlińskiego był Wałęsa. Gdyby Polacy potrafili wykorzystać siłę mitu Wałęsy, Niemcy nie odmówiliby, aby w Berlinie stanął pomnik naszego wielkiego ziomka.

Dlaczego tak się stało, że Wałęsa jest dzisiaj w kraju przez jedną ze stron postponowany? Stało się tak nie dlatego, że jesteśmy narodem wichrzycieli (bo jesteśmy), ale dlatego, że polskie społeczeństwo nie ma w swoim kodzie paradygmatu demokracji i procedur wolności. Jesteśmy powierzchowni, a więc nasza odpowiedzialność za kraj jest śliska, dlatego tak łatwo niektórym politykom przedstawiać kłamstwa jako prawdy. Gombrowicz tę przypadłość nazywał niedojrzałością, zielonością. Tak było w okresie międzywojennym, tak jest dzisiaj. Po czasach bohaterów „Solidarności” przyszedł czas tchórzy – Kaczyńskich, Morawieckich, Dudów.

Tchórz nie stanie na ubitej ziemi, ale się schowa za kordonem ochroniarzy i pomówień. Jeszcze Polska jest bezpiecznie usytuowana geopolitycznie w dużym organizmie politycznym Unii Europejskiej, ale to może się w każdej chwili zmienić. Wówczas przypomnimy sobie o mądrości Wałęsy, o mądrości zbiorowej „Solidarności”. Czy będzie już jednak za późno? Nie chcę kasandryczyć, acz czarno widzę, gdy PiS dłużej utrzyma się u władzy.

Dzisiaj Lech Wałęsa obchodzi 75 lat, trzy ćwiartki wieku. Powinien być wyniesiony w naszej pamięci i grzać się w chwale zwycięzcy, niestety tchórze są innego zdania. Pierwszy przewodniczący „Solidarności” udzielił wywiadu Deutsche Welle, w którym ostro wyraził się o rządzących od 3 lat: – „Mamy nieodpowiednich, niezbadanych medycznie ludzi, ludzi małych, zakompleksionych, którzy przypadkiem zdobyli władzę”.

Polska po przypadkach II wojny i reżimu komuszego przetrwała, acz okaleczona, więc po przypadku PiS też tak będzie, zatem ten „przypadek zdobycia władzy” trzeba im wytrącić z rąk. Wałęsa nam i młodszym dawał przykład, tak jak wcześniej Piłsudski, a jeszcze wcześniej Kościuszko. Lech Wałęsa nie jest przypadkiem bohaterem, jest nim pełną gębą.

Co mają wspólnego głowy Marka Falenty, Dominika Tarczyńskiego i Jarosława Kaczyńskiego? Bardzo wiele. Acz uprzedzam, że nie chodzi o to, o czym myślicie, iż te głowy trzeba byłoby natychmiast wysłać wraz z właścicielami do specjalistów od głów. Te trzy głowy to jakby jedna modelowa głowa, którą gdybyśmy wzięli do ręki i nią obracali, doszlibyśmy do wniosku: co trzy głowy to nie jedna, one się uzupełniają, stanowią pełnię głowy pisowskiej.

Weźmy głowę Marka Falenty, głównego animatora afery podsłuchowej, w wyniku której PiS został wyniesiony do władzy. Za Falentą i jego kelnerami stała blisko związana z Kremlem mafia rosyjska i współpracował z nim PiS. Falenta został przez sąd osądzony i ma prawomocny wyrok, ale miga się z odsiadką, bo… głowa. Otóż wyciekło – w odpowiednim wszak momencie, bo wyznaczono Falencie kolejne terminy przybycia pod wrota więzienia – iż Falenta bardziej nadaje się do leczenia niż resocjalizacji. Podobno ma myśli samobójcze i leczy się psychiatrycznie. Andrzejowi Dudzie nie pozostanie nic innego, jak chorego Falentę ułaskawić, bo prezydent jest wrażliwy. Był tak samo wrażliwy w stosunku do Mariusza Kamińskiego, aby ten mógł zostać ministrem.

Nieco inny przypadek to Tarczyński, ten ma z głową problem iście diabelski. Swego czasu był pomocnikiem ezgorcysty, pomagał wypędzać z ciała diabły – i to mu pozostało do dzisiaj. Mianowicie walczy o wartości chrześcijańskie poprzez walkę z fake newsami i obnaża przeciwników partyjnych. Oto Tarczyński zapędził się w wypędzaniu diabła z kandydata na prezydenta Kielc. – „Bogdan Wenta, europoseł PO, rzucił polskim paszportem i przyjął niemieckie obywatelstwo, aby służyć Niemcom za marki i euro, okazuje się być także byłym członkiem ZOMO! Teraz kandyduje na prezydenta Kielc. Oto wysportowany Niemiec, który trenował pałowanie na głowach Polaków. Dno” – napisał Tarczyński.

Gdyby nie konto Tarczyńskiego na Twitterze, to moglibyśmy sądzić, że to bez żadnego trybu wypowiedział sam prezes Kaczyński. Jednak w trybie wyborczym Tarczyński przegrał w sądzie z Wentą, którego ma przeprosić oraz wpłacić 20 tys. zł na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy.

No i trzecia głowa – Kaczyńskiego, choć ten aktualnie ma kłopot z inną częścią ciała – z kolanem. Prezes ostatnio w Olsztynie przypomniał o swoim starym pomyśle z przekopem Mierzei Wiślanej, zapewniając, że pierwsza łopata pod przekop zostanie wbita jeszcze w czasie tej kampanii wyborczej i ponoć nie jest ów skrót z Zatoki Gdańskiej do Zalewu Wiślanego szkodliwy ekologicznie, co jest ewidentnym fałszem. Poza tym przekop nie przyniesie ekonomicznych korzyści dla Elbląga oraz dla Warmii i Mazur. Ta wizja prezesa jest odświeżana w trakcie kolejnych kampanii wyborczych, ale nie doczekała się do tej pory pełnej dokumentacji technicznej, nie wspominając o takim drobiazgu, jak rozpisanie przetargów na inwestycje.

Niby urodą, znaczeniem i inteligencją powyższe głowy się różnią, składają się jednak na modelową głowę pisowską, która szpicluje, pomawia i ma niezdrowe wizje.

Dodaj komentarz