Trzy teksty Waldemara Mystkowskiego.

Nie można wykluczyć, że w walce z Morawieckim o prezydenturę mógł Duda zawrzeć przymierze ze Zbigniewem Ziobrą i Mariuszem Kamińskim.

Andrzej Duda w wywiadzie dla „Sieci” chwali się, że za jego sprawą Polska zyskuje moc, taki zresztą jest tytuł wywiadu, wybity na okładce. Tę moc zyskuje dzięki wizycie w Białym Domu, bo prezydent powołuje się głównie na Trumpa, który zaliczył go (jako reprezentanta Polski) do „kluczowych partnerów strategicznych USA”.

Z tej mocy Duda nawet nie mógł znaleźć krzesła w Gabinecie Owalnym, aby się posadowić obok „strategicznego partnera”. Bracia Karnowscy stawiają głowie państwa bardzo obłe, owalne pytania, które czynią wywiad nieinteresujący, niewart czasu na czytanie.

Ale jedno pytanie jest najważniejsze, cały wywiad poprzez nie nabiera kolorów, tym interesownym bliźniakom bodaj o to chodzi. Pytanie dotyczy reelekcji. I ono ma moc, zdradza sympatie Karnowskich, gdzie lokują swoje nadzieje: – „Nie czytał pan prezydent tych plotek o ewentualnym starcie premiera Morawieckiego w wyborach prezydenckich?”. Duda się wije jak piskorz: – „Media co chwila o to pytają, spekulują, taka jest wasza rola”. Po czym z tej mocy prezydent błaga: – „Błagam, zatrzymajmy się w tych publicystycznych dywagacjach”. Bracia Karnowscy, jak Trump, zostawiają Dudę w „strategicznej” pozycji i wywiad toczy się dalej gładko.

Ale na innej kolumnie tygodnika „Sygnalista nadaje” przyłbica jest podniesiona i bez owijania w bawełnę zostało napisane: – „Zdaniem „Faktu” obecny premier Mateusz Morawiecki może być kandydatem PiS na prezydenta. W takim scenariuszu Andrzej Duda nie dostałby poparcia macierzystej partii. Rzeczywiście taka plotka od dość dawna krąży po Warszawie. Ale to scenariusz bardzo ryzykowny. Bo w Pałacu Prezydenckim stawiają sprawę jasno: jeśli PiS nie wystawi Dudy, to on i tak wystartuje”.

Duda może się pocieszać, że on z tej mocy stoi, bo Morawiecki wygląda, jakby leżał. Cios, jaki zadała Morawieckiemu taśma z afery podsłuchowej, raczej nie wyszedł z Kancelarii Prezydenta. Nie można jednak tego wykluczyć, bo w walce o stołek mógł Duda zawrzeć przymierze ze Zbigniewem Ziobrą i Mariuszem Kamińskim. Wszak tego ostatniego ułaskawił z wyroku trzech lat więzienia.

Morawiecki dostaje następne ciosy. Leżący premier dostaje po raz drugi od Sądu Najwyższego, który wydawało się, że został ograny. Za wcześnie trąbiły te wszystkie fanfary w PiS, gdy ZUS w Jaśle wycofał skargę do Sądu Najwyższego, a ten sformułował na tej podstawie pytania prejudycjalne do Trybunału Sprawiedliwości UE. Sąd Najwyższy obchodzi sztuczkę ZUS i zadaje TSUE te same pytania, ale w oparciu o inną sprawę, już bez ZUS-u. Prosi o połączenie tych spraw i zastosowanie trybu przyspieszonego, który tryb ta pierwsza sprawa już ma.

Jakby tego było mało Morawiecki dostaje plombę od Junckera i Timmermansa, którzy w imieniu Komisji Europejskiej składają do TSUE skargę w sprawie Sądu Najwyższego, a tak naprawdę w sprawie niepraworządności. W tym ostatnim wypadku mamy do czynienia zdecydowanie z czymś groźniejszym, z możliwościami sankcji finansowych, które mogą zostać nałożone na Polskę. Morawiecki leży, wcale nie na ringu, ale w klatce sportów walki i okłada go bynajmniej nie Duda.

Morawiecki może nie pozbierać się z afery podsłuchowej, a sojusznik rządzących Kościół katolicki znalazł się w najgłębszej zapaści po 1989 roku.

Może to ten moment, że na PiS i sojusznika partii rządzącej Kościół katolicki – trzymającsię słynnych słów Bartłomieja Sienkiewicza z taśmy z „Sowy & Przyjaciele” – ruszyła lawina „ch…, d… i kamieni kupa”. Mateusz Morawiecki może nie pozbierać się z afery podsłuchowej, choć tylko jedna taśma jest dostępna, dopiero teraz Onet przepisał z niej słowa kiepsko słyszalne. Premier klnie jak szewc, nie jest to jakaś straszna wada. Słyszymy jednak, jak się mieni być przyjacielem polityków Platformy i nie jest takim kołtunem, jakim chciałby być wśród kraczących pisowców.

Jak się ma Morawieckiego rechrystianizacja do stwierdzenia, iż nasz naród powinien 300 lat temu zrobić porządne Oświecenie: „…oczywiście trzysta lat temu daliśmy dupy i zamiast mieć porządnie Oświecenie”. Premiera mamy więc zakłamanego do trzewi. Przyznam, że nie jest jednak orłem intelektu, taki sobie przedstawiciel elity. Ta taśma uzmysławia coś innego, mianowicie dysponent nieujawnionych taśm zadecyduje o losach Morawieckiego i być może pisowskiej władzy.

Inna pułapka PiS została uruchomiona przez policjantów, którzy wyszli na ulice Warszawy, aby domagać się podwyżek. Jeżeli jest taka wspaniała sytuacja gospodarcza w kraju, Morawiecki obiecuje kolejnym grupom społecznym świadczenia socjalne, różne plusy dodatków, to dlaczego nie ma ich dla policjantów, którzy ponoć zarabiają mniej niż kasjerka w Biedronce.

Były minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz przyznał się do zaniedbań w sferze wynagrodzenia mundurowych: – „Policjanci klepią biedę. Za moich czasów klepali biedę, za czasów moich poprzedników też. Nic nie mogłem z tym zrobić, ale życzę im powodzenia, żeby nie żyli w takiej biedzie, w jakiej żyją”. Manifestowało blisko 30 tys. funkcjonariuszy.

Sojusznik rządzących Kościół katolicki znalazł się w najgłębszej zapaści po 1989 roku. Nie dość, że „Kler” Wojciecha Smarzowskiego w weekend obejrzało milion widzów (rekord wszechczasów, „Wiadomości” TVP pocieszyły duchownych tym, że „tylko w 3 dni „Kler” zbojkotowało 37 mln Polaków” – przepisuję z paska), to jeszcze Sąd Apelacyjny w Poznaniu utrzymał w mocy orzeczenie sądu pierwszej instancji dotyczące wyroku w sprawie kobiety gwałconej w dzieciństwie przez księdza Romana B. Sąd zasądził na rzecz kobiety milion złotych odszkodowania i dożywotnią rentę.

Ten precedens otwiera ścieżkę prawną w kwestii pedofilii kleru. Wg znawców przestępstwo pedofilii dotyczy wielu funkcjonariuszy Kościoła. „Kler” Smarzowskiego poza tym otwiera oczy i umysły katolikom, którzy od dzieciństwa byli indoktrynowani.

Zdaje się, że jesteśmy na progu przewartościowań, które mogą doprowadzić do takiego odbioru kleru i zniechęcenia się do Kościoła, jaki dokonał się w Hiszpanii i Irlandii, w krajach katolickich. Ucierpi na tym też PiS, który z Kościołem związał się stułą na dobre i na złe. Nie zajrzeli pod ornat i za to zapłacą.

Dyzma IV RP Ziobro chce nimi skończyć karierę Dyzmie III RP Morawieckiemu

Osoba Mateusza Morawieckiego wymyka się opisowi, nie dlatego, że prezentuje bogatą osobowość. On jest wewnętrznie ubogi (po  staropolsku – nikczemny), a intelektualnie nakierowany na konsumowanie kariery. Świadczą o tym mało ambitne lektury literatury pięknej („Winnetou”), a jak już podpisał swoim nazwiskiem pozycję książkową, była to praca szwajcarskiego prawnika prof. Franka Emmerta, którego był studentem, a więc w istocie plagiat.

Stefan Chwin nazywa formację pisowską handlarzami złudzeń. Tę umiejętność premier opanował do perfekcji. A ja porównuję go do Nikodema Dyzmy III RP, choć wyszedł z wyższej klasy społecznej, lecz temperament ma podobny bohaterowi Dołęgi-Mostowicza. Morawiecki musi stwarzać miraże, bo nie potrafi kreować rzeczywistości, nie potrafi się z nią mierzyć. Na razie jako premier konsumuje to, co wypracowali poprzednicy, ale to już się kończy, na horyzoncie niedalekich zdarzeń grzmi katastrofa.

Na Uniwersytecie Medycznym w Lublinie znowu szastał pieniędzmi: – „Podjęliśmy decyzję (…) przeznaczyć wiele miliardów złotych więcej na naukę z jednej strony, z drugiej właśnie na służbę zdrowia”. Później się okaże, że to mniejsze kwoty niż za rządów PO-PSL. Morawiecki po prostu chlapnął, bo miał okazję, gdyż w kalendarzu zaznaczono przemówienie na początek roku akademickiego.

Gdyby przejmował się służbą zdrowia, pojechałby do Przemyśla, gdzie już 29 dzień trwa protest głodowy pielęgniarek. To byłoby rządzenie, a nie handlowanie złudzeniami. Żalił się Morawiecki, iż z Polski wyjechało 20-25 tys. lekarzy, naprędce obliczył, ile kosztowali budżet i wyszło mu 20-30 mld zł. W arytmetyce jest dobry, ale nie w analizach socjologicznych i na ich podstawie szukania rozwiązań. W ten prosty sposób jako prezes banku sprzedawał kredyty we frankach szwajcarskich, na polskich klientach zarobił miliardy dla zagranicznych właścicieli, którzy następnie Morawieckiemu wypłacili za pracę kilkanaście milionów zł.

Dyzma III RP potrafił się podpiąć pod poprzedni rząd, gdzie nie zrobił większej kariery, był tylko doradcą. Morawieckiemu nie zaszkodziła w karierze afera podsłuchowa, wystąpił na kilku taśmach, ale one – jak dotąd – nie zostały opublikowane.

Dlaczego wiedza o nich wypłynęła dopiero teraz? W PiS odbywa się bezpardonowa walka o przywództwo po Jarosławie Kaczyńskim. Prezes najprawdopodobniej naznaczył Morawieckiego, a to się nie może podobać byłemu delfinowi Zbigniewowi Ziobrze, który wszak jako szef resortu sprawiedliwości pozyskał taśmy z przesłuchań Marka Falenty i jego kelnerów.

Widmo afery taśmowej krąży nad Morawieckim. Dyzma IV RP Ziobro chce nimi skończyć karierę Dyzmie III RP Morawieckiemu. Jak to się skończy? Raczej nie za kulisami, bo jeżeli wypłynęła wiedza o taśmach, wypłyną i one. Morawiecki nie potrafił tego powstrzymać, więc na razie przegrywa z konkurentem we własnej ekipie rządowej.

Dodaj komentarz